"Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!

Nie dójdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie,

Choć się nawysszej wzbije, a proste promienie

Ściągną pod swoje drzewa rozstrzelane cienie(...)

J. Kochanowski



Witam w moim Zaciszu.

Mam nadzieję, że każdy z Was znajdzie tu coś dla siebie.

Zwolni, przysiądzie na chwilę... Zapraszam :)

Obserwatorzy

poniedziałek, 28 marca 2011

Szybki powrót i mój parapet kuchenny ;p

Szybciej udało mi się wrócić niż się spodziewałam :) Mój małż zakupił małe, płaskie cudo, więc przerwa krótsza niż zazwyczaj między jednym a drugim postem ;p
Szkoda mi jego poprzednika normalnie, bo zacny to był sprzęt i śmigał dobrze, a na dodatek był to mój urodzinowy prezent! No ale cóż poradzić...

Opowiem Wam dziś moją przygodę ze sprzętem, który nazywa się szlifierka (chyba).
Pisałam już kiedyś, że pod koniec zeszłego roku kupiliśmy mieszkanie? No, kupiliśmy. Wyremontowaliśmy je na tyle, na ile pozwalały nam fundusze. Popełniliśmy jednak błąd, bo ani nie zmieniliśmy, ani też nie pozbyliśmy się starych drzwi i futryn. Efekt tego jest taki, że to to straszy normalnie swoim wyglądem, a jak chcielibyśmy teraz wymieniać, to musielibyśmy remont robić , żeby wykuwać futryny itp. No żenada :/  No i mądra Kasia postanowiła, że oszlifuje te badziewne, setki razy malowane futryny i pomaluje na nowo, już równiusieńkie i gładziusieńkie ;p
Szlifierka pożyczona od znajomych kwitła już z miesiąc, mąż udawał, że jej nie widzi ;p tłumaczył, że nie bardzo teraz to robić, bo się nabrudzi strasznie od pyłu itp.
Dziś tak sobie chodziłam i kręciłam się po kuchni, aż tu: stuk puk.... to puka mój genialny pomysł... :D Wezmę się ja sama i oszlifuję tą cholerną futrynę. Się wzięłam, a efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Nie to, żeby futryny takie piękne się zrobiły... po prostu pył był wszędzie!!!!! Aaaaaaaaaa..... No tragedia jakaś :/ Uwierzcie mi, że mimo zamkniętych drzwi wszedł w każdą szczelinę, otulił każdy drobiazg, nie wspomnę, że zadomowił się nawet w MOIM nosie :/  Parszywy! Resztę dnia to już sprzątałam, a takie fajne plany miałam >: /
Jak mój mąż z pracy wrócił to się przeżegnał niemal ;p Pomógł mi na szczęście sprzątać... No ale co się nasłuchałam, że mi mówił, że tak będzie, że to głupie było i więcej szkód niż pożytku - nooo prooooszę, jak bym sama nie wiedziała ;p Po 5 minutach już wiedziałam, że to pomyłka ;p

Teraz z troszkę innej beczki. Jakiś czas temu zadeklarowałam Tai, że wezmę udział w jej zabawie, którą nazwała Zabawą Parapetową :) Jeśli macie ochotę się pobawić, to szybciutko, bo czas tylko do 1.IV.
Zabawa polega na  pokazaniu swojego parapetu ;p

Mój parapet oczekuje na blat (bo jest parapetem kuchennym), jest częściowo schowany za lodówką i jest moją osobistą graciarnią. :p Z racji, iż mam dość małe mieszkanie i brakuje mi miejsca na różne moje przydasie, oczekujące na dom aniołki, czy rozpoczęte prace - siedzą sobie cicho właśnie na moim parapecie. Tam też lądują szyszki po spacerze w lesie i muszelki po plażowaniu :) Mój parapet jest zatem nie tylko dla ozdoby, ale też pełni funkcję mojej mini pracowni ;p Muszę przyznać, że bardzo go lubię :D
Ladies & Gentleman ............




PRZYPOMINAM o zabawie PODAJ DALEJ, może ktoś się skusi??
To by było na tyle dzisiaj :)
Jak zawsze dziękuję, że zaglądacie do mnie :*

Zachęcam też do pochwalenia się swoim parapetem :)

sobota, 26 marca 2011

Plus i minus...

Na blogu Zuzanny znalazłam fajną zabawę. Postanowiłam się dołączyć po raz pierwszy, bo dobra zabawa to jest coś co tygrysy lubią najbardziej :D No i nie ukrywam, że zachęcił mnie prezencik niespodzianka, który otrzymam :D jak Zuzka mi napisała - już wkrótce ;p
Zabawa nosi nazwę "PODAJ DALEJ", więc i ja chcę to posłać w cyberprzestrzeń :)  Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś chętny na przygarnięcie niespodzianki ode mnie. Zasady są bardzo proste, zobaczcie sami:


1) musisz posiadać własnego bloga
2) pierwsze 3 osoby, które umieszczą pod tym wpisem komentarz, w którym zgłoszą chęć wzięcia udziału w zabawie, otrzymują ode mnie mały, ręcznie robiony upominek, 
który wyślę w ciągu 365 dni
3) Ty organizujesz taką zabawę u siebie i dajesz szansę
trzem osobom na prezent od Ciebie
4) Każdy blogowicz może 3 razy uczestniczyć w tej zabawie


Zapraszam serdecznie do zabawy, może być całkiem fajnie :)

Przechodząc od zabawy, do szarej, czasami złośliwej rzeczywistości muszę dodać, że niestety przez jakiś czas mnie tu nie będzie. Mój komputer zginął tragicznie przy pomocy mojego synka :( :/ ;(  Dziecko moje zwaliło otwartego laptopa na ziemię, przybrał on pastelowe barwy i pokazała się na monitorze piękna, acz niekoniecznie mile widziana "pajęczyna" >:/ Dzień wcześniej opowiadałam mojej mamie, jaka to jestem z niego zadowolona, że mimo już leciwego wieku śmiga jak ta lala... no i czyż los nie bywa złośliwy???? No????
Myślimy intensywnie nad wybrnięciem z sytuacji, bo bez komputera to jak bez ręki niemal, ale kiedy co mądrego wymyślimy to nie wiem :/ 
Mam nadzieję, że nie potrwa to zbyt długo. 
Tym optymistycznym ;p akcentem żegnam sie już z Wami i jeszcze raz serdecznie zapraszam do zabawy :)  Na prezenty - daję słowo ;p - nie będzie trzeba czekać 365 dni ;p Będą "się robić" tuż po deklaracji chętnych :)
Dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze - od nich rosną mi skrzydła :)

niedziela, 20 marca 2011

Chętnie kupię trochę czasu ;)

Tak sobie marzę, żeby mieć choć jeden dzień tylko dla siebie: bez gotowania, prania, sprzątania, pracy.... Oczywiście wyspałabym się za wszystkie czasy, do tzw. oporu ;) Leniuchowałabym zapewne dłuuugo i dotkliwie ;) Potem przyszedłby czas na moje dłubanie, lepienie, szycie czy cokolwiek innego, na co przyszłaby mi ochota, no a wieczorem "relax, take it easy" :D Mini SPA czy coś z tych rzeczy... ;)
Oj, byłoby przyjemnie, było...
No, ale czas wrócić do szarej codzienności :/ Nie ma czasu na "pierdoły" ;)
Weekend szkolny dobiegł końca, a ja czuję się jak po dobrym trunku - zwalona z nóg i totalnie wymęczona.
Postanowiłam jednak co nieco naskrobać, bo od przyszłego zjazdu zaczynają się u mnie egzaminy?!?!
Taaaa, wiem, że jest dopiero marzec, a sesje zazwyczaj zaczynają się w czerwcu, ale nie w mojej szkole ;p
Tak więc muszę się trochę przygotować do wyżej wspomnianych tortur ;) i posklecać do kupy jakieś notatki itp.
Zorientowałam się, że ostatnio wkleiłam tu moje połamańce, a zapomniałam o "ocalałych" anielicach ;p Więc pokazuję je teraz.
Zdjęcia troszkę przekłamują kolory, robione w sztucznym świetle z lampą.

Na pierwszy ogień idzie pAnNa z JaBłuSzkIEm :) Ma trochę skrzywioną minkę - ot, takie moje próby czegoś nowego ;p Niekoniecznie lepszego :D


Na drugi rzut zapraszamy pANnĘ RoManTyCzkĘ. Ruda niestety też jest po przejściach, w ferworze walki odpadło jej skrzydło, więc drugie oderwałam ;p Zatem moi mili, ruda NIE JEST aniołem. Wygląda jednak tak słodko, że nie mam śmiałości jej o tym powiedzieć ;)



Chciałam Wam jeszcze pokazać co zrobiłam jakiś czas temu do pokoju mojego Smyka. Niby nic wielkiego, a fajnie wygląda w pokoiku dziecięcym :)



Zanim się z Wami pożegnam, chciałam Wam jeszcze podziękować, za coraz liczniejsze odwiedziny i przesympatyczne komentarze. Serducho moje się cieszy baaaardzo, że tu zaglądacie, a już wariuje zupełnie, gdy widzi nowe komentarze ;D
Zapraszam Was częściej i ściskam ciepło :)

środa, 16 marca 2011

Połamańce moje ;p

Zbieram się od kilku dni do tego posta i zebrać się nie mogę ;) No, ale z racji, że weekend szkolny mam teraz, więc się w końcu zabieram do pisania :)
Chciałam Wam najpierw podziękować za odwiedziny i miłe słowa. Dzięki nim rosnę i rosnę :) Strasznie to fajne, że ktoś ma ochotę tu zaglądać i podczytywać! Witam też moich obserwatorów :* Cieszę się, że jesteście :)


Ozdrowiałam wreszcie, a i dziecię moje pomaszerowało do przedszkola. Wszystko zatem wróciło do normy.
Jak już się lepiej poczułam, wzięłam się za malowanie moich anielic, ulepiłam też jednego nowego. Ulepił też swojego pierwszego aniołka (przy instruktażu mamy) mój 3,5 letni brzdąc. Cudny ten jego aniołek, choć łysy... tak, tak - ŁYSY :D Synek mój stwierdził, że nie chce włosów żadnych, za to hojnie go farbami potraktował, ale pokażę wszystko w swoim czasie :D
Z moich 4 anielic (tych, co to na kaloryferze zimowały) została tylko jedna + jedna, którą zrobiłam przy okazji zabaw masą solną z synkiem.. Nie myślcie czasem, że tak szybko je wypuściłam w świat, o nie!
Pierwsza została unicestwiona przez mojego ślubnego (że niby przypadkiem ;p ), najpiękniejsza jaką dotąd zrobiłam, możecie sobie zatem wyobrazić, co się stało jak mu spadła :/ ;p
Dwie kolejne straciły nogi w starciu z moim dzieckiem - przekładał, oglądał, pokazywał każdemu, kto się napatoczył i tak w końcu przyszedł do mnie i mówi "mamo, a te aniołki zgubiły nogi" :D
&^8()#@!$%^&$#@$%^&****%#@$%@!&_+&*^
No! :)
Pokażę Wam zatem moje połamańce.

Beznoga Zielonooka =)
Nogi dostawione ;)



Dziewczynka z lizakiem. Też bez nóg.







W międzyczasie był jeszcze Dzień Kobiet i Dzień Mężczyzn. Z dystansem podchodzę do tych świąt, aczkolwiek nie narzekam jak dostaję kwiatki lub czekoladki ;) Ja na święto panów przygotowałam ciasteczka. Moi chłopcy je uwielbiają, a przepis znalazłam na blogu Monika w kuchni  - pod hasłem "ciasteczka znakomite".
Tak wyglądały:





Dla wytrwałych na koniec przedstawiam zdjęcie aniołka autorstwa mojego dziecka :) Zaznaczam, że mama dokleiła tylko rączki, synek samodzielnie zrobił wszystkie elementy, sam posklejał i pomalował anioła.

Taaa daaam :D

wtorek, 8 marca 2011

Koleżanka blogerka apeluje o pomoc!!!


ZAGINĘŁA

Iwona Orzeł

wiek 18 lat


W poniedziałek, 28lutego około godziny 7 rano wyszła z domu do szkoły i nie dotarła . Chodzi do szkoły w Biedżychowicach , mieszka w Olszynie lubańskiej ( woj. dolnośląskie). Ostatnio ją widziano ubraną w szarą kurtkę, czarne leginsy, buty w panterkę, mogła mieć okulary. Jakiekolwiek informacje są bezcenne.


Rodzina i przyjaciele proszą o jakąkolwiek pomoc pod numerami telefonów:


mama zaginionej 517027525


siostra Angelika 600739256


siostra Kamila 787103871


Dziewczyny, jak możecie, drukujcie choć po 1 egzemplarzu i wieszajcie w swoich okolicach, naturalnie wszędzie możecie ten apel umieszczać, cała Polska już poszukuje Iwonki, więc proszę, przyłączcie się. 
Iwonko, jak to czytasz, a masz jakieś problemy, proszę zadzwoń, daj znać, że żyjesz, wszystko będzie dobrze, razem rozwiążemy wszystkie Twoje problemy. Czekamy całymi dniami i nocami na Ciebie, proszę jak to przeczytasz odezwij się. Mama, siostry i wszyscy znajomi czekają na Ciebie.

poniedziałek, 7 marca 2011

Spotkał katar Katarzynę... apsiiiik :/

Dobrze, że kontakt tylko wirtualny, bo mogłabym Was zarazić, niestety na katarze się u Katarzyny nie skończyło tym razem, bo doszło do zapalenia oskrzeli i wspomniana Katarzyna okupuje wyrko od tygodnia, nie zawsze świadoma co się wokół niej dzieje :/ Do Katarzyny dołączyło też jej dziecię i tak razem sobie chorują, a nie lubią tego baaardzo, o nieee!!!
Zanim jednak straciła Katarzyna kontakt z rzeczywistością, udało się jej zrobić wyśnioną broszkę :D
Już po zrobieniu zdjęć stwierdziła, że następna będzie miała więcej warstw, ale ta i tak przypadła jej do gustu :)
Krwistoczerwona organza, z błyszczącym guziczkiem :)



Zrobiła też Katarzyna książkową zakładkę metodą decoupage. Efekt jest dla niej zadowalający, ale po fakcie uzmysłowiła sobie pewien defekt, bo czyż polakierowana zakładka nie będzie się przyklejać do kartek książek??? Nie wiem :/



No i na koniec pokażę Wam, gdzie Anielice zimują ;p



 Czekają na lepsze dni, żeby poczuć wiosnę :)
Pozdrawiam, tym razem bez całowania ;)
Katarzyna, apsiiiiiik ;p